pt.. mar 29th, 2024

Robią gry social casino na światowym poziomie, w które gra już ponad 500 tys. użytkowników dziennie. Do końca tego roku planują zwiększenie zatrudnienia do 250 pracowników i przekroczenie pułapu 100 mln USD przychodu na poziomie całej grupy Huuuge. Fundusze z Korei Południowej wsparły ich na łączną kwotę 8,6 mln dol. Zespół Huuuge Games obrazuje powiedzenie „cudze chwalicie, swego nie znacie” i udowadnia, że światowe produkty można robić w Szczecinie, Bydgoszczy i Warszawie. Firmę zaprezentował mi Marcin Moys, VP of Operations.

Marta Przybylska, DwB: Kiedy myślimy o polskim rynku gier przed oczami widzimy Wiedźmina, a z firm kojarzymy co najwyżej CD Projekt. Nazwa Huuuge Games zarezerwowana jest wyłącznie dla graczy, chociaż sukcesy na swoim koncie macie spektakularne.

Marcin Moys, Huuuge Games Marcin Moys: Myślę, że ta nieświadomość nazwy w Polsce wynika przede wszystkim z faktu, że nasze działania koncentrują się na rynku amerykańskim, brytyjskim i niemieckim, skąd pochodzi największa ilość naszych graczy. Tam, jesteśmy już rozpoznawalną marką.

 Opowiedz trochę o Waszej działalności.

Początki firmy sięgają 2002 roku, kiedy nasz CEO, Anton Gauffin założył studio gier Game-lion w Finlandii. Pierwsze biuro w Polsce zostało otwarte w 2005 roku w Szczecinie. Wtedy też powstawały nasze pierwsze gry tworzone na zamówienie takich firm jak Sony, Namco Bandai, Electronic Arts czy Nokia. Dwa  lata później Anton opuścił Game-lion’a i sprzedał swoje udziały po to, aby wrócić w 2014 roku z nowym projektem – Huuuge Games. Zebrał kluczowych  członków zespołu, którzy byli z nim od początku. Od tej pory mieliśmy jednak tworzyć wyłącznie własne gry. Zdecydowaliśmy się na rynek social casino  games, czyli gier karcianych, pokerowych i slotów.

Dlaczego zdecydowaliście się skoncentrować właśnie na rynku gier social casino?

Tutaj należałoby cofnąć się do 2013 roku i końcówki działalności Game-liona. Był to okres, w którym wykonywaliśmy coraz mniej zleceń na rzecz tworzenia własnych gier. Postawiliśmy na dwa duże projekty – social casino i grę strategiczną w stylu znanego Clash of Clans. Po roku rozwijania dwóch produktów stwierdziliśmy, że największe szanse rozwoju na rynku są właśnie w kategorii gier typu social casino i to właśnie na nim postanowiliśmy skoncentrować nasze działania.

W jaki sposób monetyzujecie swoje gry?

Tworzymy gry typu free-to-play, co oznacza, że gracze mogą pobrać grę za darmo. Na początek dajemy im tzw. chipsy, które umożliwiają grę. W momencie wyczerpania przyznanej puli chipsów, gracze mogą poczekać na odblokowanie limitu. Jeżeli brakuje im cierpliwości lub chcą grać na większe stawki – mogą dokupić kolejne wirtualne chipsy lub obejrzeć film reklamowy. Reklamy są naszym kolejnym źródłem przychodów.

Jaki był najtrudniejszy moment dla waszej firmy? I jak wyszliście z tej sytuacji?

Gdy już zapadła decyzja, że koncentrujemy się na rynku social casino games, zaczęliśmy rozwijać nasz flagowy do dziś produkt, grę Huuuge Casino. Wymagała ona sporych nakładów finansowych, rozwój pochłaniał wszystkie nasze środki. Otarliśmy się o granicę bankructwa. Pomógł nam fakt, że byliśmy niezależnym podmiotem, nieuzależnionym od zewnętrznych wpływów i mogliśmy w bardzo szybki sposób podejmować decyzje. Postanowiliśmy zmodyfikować nasz model monetyzacji – uzależniliśmy nasz zysk wyłącznie od reklam wideo. W ten sposób, w ciągu zaledwie miesiąca, nasze przychody wzrosły dwukrotnie. Od tego momentu, jest już tylko coraz lepiej.

Kiedy otwieraliście studio, musieliście konkurować z takimi firmami jak Zynga, Aristocrat czy Playtika. Jak udało Wam się przebić przez taką konkurencję?

Szczerze mówiąc, nie przejmowaliśmy się konkurencją. Przeprowadziliśmy badania rynku – porównaliśmy liczbę użytkowników i zapotrzebowanie do aktualnej oferty. Wiedzieliśmy o istnieniu konkurencji, jej mocnych i słabych stronach, ale nie miała ona wpływu na nasz wybór. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że zapotrzebowanie na social casino games jest rosnące, a ilość gier niewystarczająca. Wciąż było dla nas miejsce na rynku. Zamiast myśleć o konkurencji, skupiliśmy się na jakości naszych produktów, w szczególności grafiki i mechaniki. Nasza pula graczy zaczęła się zwiększać, mimo że nie wydawaliśmy wtedy dużych środków na reklamę.

Skoro o reklamie mowa – jak reklamuje się gry?

Stworzyliśmy do tego specjalny dział – performance marketing, który zajmuje się akwizycją użytkowników poprzez reklamę w innych grach oraz w różnych kanałach social media. Tworzymy reklamy graficzne i wideo. Ostatnio w Niemczech i Wielkiej Brytanii wyemitowaliśmy nawet reklamę telewizyjną.

Dlaczego akurat te kraje?

Staramy się inwestować tam, gdzie mamy największe możliwości wzrostu. Obecnie są to Stany Zjednoczone, a w Europie Niemcy i Wielka Brytania. Przymierzamy się do rynku japońskiego, efektem jest zatrudnienie Japończyka, Kentaro Sugiura, który pomaga nam profilować produkt na rynek azjatycki. Wejście na kolejne rynki nie wiąże się dla nas jedynie z przetłumaczeniem gry na inny język. W każdym kraju nasz produkt wygląda inaczej. Przykładamy dużą wagę do kwestii kulturowych, powstał do tego celu odrębny dział. Jeżeli wchodzimy na rynek azjatycki liczymy się z tym, że musimy zmienić grafiki – nasze postaci muszą chociażby przypominać nieco charaktery z mangi – mieć duże oczy, węższe usta. Dzięki temu gra ma znacznie większą szansę na sukces.

W 2015 roku pozyskaliście 4 mln dolarów od funduszu z Korei Południowej, łącznie inwestorzy wsparli Was na kwotę 8,6 mln USD. Jak wyglądała wasza droga do tych inwestycji?

Pamiętam, że nasze poszukiwania rozpoczęły się w tym roku, w którym o mało otarliśmy się o bankructwo. Intensywnie poszukiwaliśmy wsparcia finansowego. Udało nam się dotrzeć do partnerów z Korei, Korea Investment Partners, dzięki rozbudowanej sieci networkingowej naszego CEO, Antona. Oczywiście nie zdecydowaliśmy się na „pierwszy lepszy” fundusz. Chcieliśmy wybrać inwestora, który będzie dla nas partnerem i z którym będzie nam się dobrze współpracowało. Inwestycja koreańskich funduszy otworzyła przed nami możliwość wejścia na tamtejszą giełdę. Do tej pory z niej nie skorzystaliśmy, ale jest to jedna z szans na przyszłe finansowanie naszej działalności.

Czy inwestorzy mocno ingerują w Wasze działania?

Tak jak wspominałem, wybór inwestora był bardzo mocno przemyślany. Zależało nam na partnerze, który będzie nam ufał, wierzył w naszą wiedzę i doświadczenie. Oczywiście inwestorzy sprawdzają nasze wyniki, ale myślę że mają wiele powodów do zadowolenia.

W zeszłym roku rząd mocno wspierał innowacyjne projekty, do twórców gier trafiło 116 milionów zł. Czy zamierzacie korzystać z najnowszych dotacji w nowym rozdaniu?

Nie, zniechęca nas do tego ścieżka biurokratyczna. Poza tym, nie potrzebujemy środków unijnych do finansowania naszej działalności. Bylibyśmy natomiast zainteresowani pewnymi ułatwieniami dla branży kreatywnej – np. ulgami podatkowymi, jakie funkcjonują we Francji.

Jak duży jest zespół pracuje na sukces Huuuge Games?

Od momentu powstania nieustannie rośniemy. Zaczynaliśmy od 40 osób, dziś zatrudniamy 166 pracowników. Mamy 4 biura – największe z nich znajduje się w Szczecinie, w którym stacjonuje nasz dział customer service. Można nas znaleźć również w Bydgoszczy, Warszawie a od niedawna także w Berlinie. Naszym celem do końca tego roku jest zwiększenie zespołu do 250 pracowników.

Wasze biura zlokalizowane są głównie w Polsce, ale w amerykańskim stylu podchodzicie do zarządzania. Słyszałam o Waszym programie przyznawania akcji pracownikom. Dlaczego zdecydowaliście się na taki system motywacyjny?

Nasz CEO sporą część życia spędził w Dolinie Krzemowej, gdzie taki system nagradzania zatrudnionych jest naturalny. Chcemy aby nasi pracownicy czuli, że mają wymierne korzyści z pracy na długofalowy wynik firmy. Są bardziej zmotywowani, dają z siebie więcej i czują, że są częścią całości, na którą pracujemy wszyscy razem.

Jak działa ten program i od czego zależy przyznanie akcji?

Od doświadczenia i zajmowanego stanowiska, ale szanse na nabycie akcji mają wszyscy, którzy zdecydują się na długoterminową współpracę. Program przyznawania akcji dla każdego pracownika trwa cztery lata. Pierwsze akcje otrzymuje się po roku od momentu wejścia do programu. Prawa do nabycia pozostałych umacniają się stopniowo przez trzy kolejne lata współpracy.

Wasze zachodnie podejście wyraża się również poprzez udział w wydarzeniach branżowych oraz działaniach edukacyjnych. Jesteście partnerem strategicznym Szkoły Twórców Gier, która organizuje cykliczne szkolenia i warsztaty w różnych miastach. Czy planujecie przyjazd do Szczecina?

To prawda, staramy się aktywnie uczestniczyć w wydarzeniach branżowych. W zeszłym roku braliśmy udział w Digital Dragons, PGA w Poznaniu i zorganizowaliśmy własnego Game Jam’a (przyp. red. rodzaj hackathonu, na którym zgromadzeni uczestnicy tworzą gry w jak najkrótszym czasie). Dzięki naszemu developerowi, Krzysztofowi Malińskiemu, udało nam się nawiązać współpracę z Microsoftem, z którym współorganizujemy Szkołę Twórców Gier. Z tego co wiem, Szczecin jest w planach. Powinniśmy dotrzeć tutaj w maju. Po drodze czeka nas Rzeszów i Wrocław. Uważamy, że takie działania są potrzebne, zwłaszcza w czasach permanentnego braku programistów na rynku.

Wiem, że duże studia gier z Doliny Krzemowej czy Azji, chwalą sobie polskich programistów. Czy podzielacie tę opinię? Mam wrażenie, że nauka programowania gier nie jest jeszcze na tyle popularna, co chociażby projektowanie stron internetowych.

Na uczelniach co prawda wciąż nie ma zbyt wielu game dev’owych kierunków, ale to nie szkodzi. Uczelnie techniczne są w stanie wykształcić dobrych programistów, którzy w dalszej kolejności mogą trafić do firm tworzących strony internetowe, aplikacje mobilne czy właśnie studia gier. To daje im możliwość podejmowania decyzji, w którym kierunku chcą się rozwijać i specjalizować.

Czy programiści i uczniowie mogą liczyć na staże lub pracę w Waszych biurach?

Do tej pory problemem był dla nas brak przestrzeni biurowej. Jednak w związku z intensywnym rozwojem, a tym samym zwiększaniem ilości i wielkości naszych biur, powinniśmy mieć miejsce na przyjęcie stażystów i praktykantów. W wakacje będziemy potrzebować nie tylko programistów, ale także testerów gier. Powinni oni jednak posiadać pewne umiejętności lub predyspozycje wymagane na danym stanowisku. Chcemy inwestować osoby z potencjałem na długotrwałą współpracę. W tym celu stale nawiązujemy relacje z uczelniami wyższymi w miastach, w których posiadamy swoje biura.

Aktualne oferty pracy, staży i praktyk można znaleźć na naszej stronie internetowej: 

http://www.huuugegames.com/work-with-us/

W Polsce otwiera się coraz więcej zagranicznych firm z branży gier. Skąd ta moda na nasz kraj?

Dawniej rynek polski był uwielbiany ze względu na niskie koszty i specjalizacje. Dziś koszty te nie są już tak bardzo konkurencyjne w porównaniu do innych krajów, zwłaszcza na wschodzie. Pozostaje jednak kwestia jakości i tzw. „cultural match”, czyli podobieństwa kulturowego zleceniodawcy i pracownika, w czym zdecydowanie mamy przewagę.

Co dalej zamierza Huuuge Games? Czy Wasz rozwój będzie opierał się na rozwijaniu flagowego Huuuge Casino i wchodzeniu z nim na nowe rynki, czy może macie w planach stworzenie zupełnie nowych gier?

Szczerze mówiąc, jedno i drugie. W planach mamy poszerzenie ekspansji o rynek azjatycki – wspomnianą już Japonię, ale również Koreę Południową czy Chiny. Obecnie pracujemy też nad nowym produktem, który będzie nawiązywał do tego co robimy teraz, ale zaskoczy użytkowników świeżymi rozwiązaniami. Szczegóły są na razie tajemnicą.

Naszym nadrzędnym celem na ten rok jest przekroczenie 100 mln dolarów przychodu dla całej grupy Huuuge. Po trzech miesiącach 2017 roku jesteśmy optymistycznie nastawieni co do realizacji naszych planów. Tak jak wspominałem, planujemy również zwiększenie zatrudnienia do 250 pracowników.

Nie czujecie czasem potrzeby stworzenia gry z zupełnie innej kategorii?

Jako Game-lion wypuściliśmy wiele różnych projektów i można powiedzieć, że takie eksperymentowanie mamy już za sobą. Wiemy, jakie popełniliśmy błędy i znamy też swoje mocne strony. W dziedzinie social casino games zdobyliśmy ogromne doświadczenie, które pozwala nam robić to, w czym jesteśmy dobrzy. Myślę, że to wartościowa rada biznesowa dla każdego.

Udowadniacie, że gry na światowym poziomie można robić w Szczecinie, Bydgoszczy i Warszawie. Zamierzacie zostać w Polsce?

Oczywiście, firma posiada biura w trzech miastach i zamierzamy je rozwijać. Jeżeli powstaną nowe placówki za granicą, będą to miejsca rozwoju biznesu, ale proces kreatywny będzie odbywał się w Polsce.

One thought on “Huuuge Games z 8,6 mln dol. z Korei Płd. Polskie studio z globalnymi sukcesami”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *